Geoblog.pl    surykatki    Podróże    Tadżykistan 2010    ruszamy w góry
Zwiń mapę
2010
18
lip

ruszamy w góry

 
Tadżykistan
Tadżykistan, Vrang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5405 km
 
Do Vrangu dojechaliśmy dość sprawnie. Tuż przed Yamchun udało nam się zatrzymać maszynę, która zawiozła nas do kolejnego punktu podróży. Musieliśmy oczywiście zapłacić za tę przyjemność - autostop funkcjonuje tu dość niechętnie. Od pary zapłaciliśmy po 15 TJS.
Po wyjściu w centrum wsi dostajemy "zaproszenie" do tutejszego OVIRu - milicja wypytuje się dokąd zmierzamy i spisuje nasze dane. Miło gawędzimy, pytamy o drogę na przełęcz.Po wyjściu z powrotem na główną ulicę od razu mieliśmy towarzystwo :) dzieciaki jak karaluchy wyłaziły z każdego zakamarka i przybiegały się przywitać. Przekrzykiwały się wzajemnie zadając nam proste pytania w języku angielskim. Pytały się skąd jesteśmy, jak mamy na imię, ile mamy lat... po czym grzecznie oferowały pomoc. I z tej pomocy skorzystaliśmy. Zależało nam by trafić do pewnej starszej pani, z którą razem jechaliśmy z Khorogu do Ishkashim, a którą potem spotkaliśmy jeszcze raz na bazarze afgańskim, gdzie zaprosiła nas do swojego domu we Vrangu. Pokazaliśmy dzieciakom jej zdjęcie w aparacie i po chwili usłyszeliśmy okrzyk radości z ust jednego z maluchów: "to moja babuszka" :) po chwili siedzieliśmy już wygodnie na poduchach i popijając czaj gawędziliśmy o czym się dało.
Popijając tadżyckiego browarka na schodach jednego z domów żegnamy się z Martą i Kubą, którzy ruszają w stronę Kirgistanu (ich wiza kończy się za 5 dni), my natomiast w towarzystwie 11-latka wychodzimy ze wsi i zaczynamy piąć się w górę. Naszym celem jest przełęcz Vrang (5024 m n.p.m.). Przy stupie buddyjskiej rozdzielamy się z maluchem.
Wystartowaliśmy chwilę po 15. Początki drogi były dość trudne - po pokonaniu dwóch bardzo stromych podejść zrobiło się na tyle późno, że postanowiliśmy rozbić namiot. Wspięliśmy się około 1000 m w górę. Spaliśmy na wysokości 3400 m n.p.m. Widoki robiły się coraz piękniejsze. Blisko 7-tysięczne szczyty Hindukusza majaczące w oddali, robiły na nas naprawdę duże wrażenie.

Kolejnego dnia udało nam się sprawnie przejść na wysokość 4500 m n.p.m. Odczuliśmy już wysokość, zaczęły boleć głowy, nie mieliśmy apetytu, ani ochoty na zrobienie sobie kolacji. Było widać już naszą przełęcz. Rozkładając namiot usłyszeliśmy dziwne nawoływania i gwizdy - okazało się, że po drugiej stronie rzeki są domy pasterskie! nie mieliśmy jednak siły by tam zejść.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (3)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 316 wpisów316 23 komentarze23 1196 zdjęć1196 31 plików multimedialnych31
 
Nasze podróżewięcej
15.07.2010 - 15.08.2010
 
 
24.04.2010 - 03.05.2010
 
 
27.12.2009 - 03.01.2010