Późnym popołudniem dojechaliśmy do Bulunkul - maleńkiej mieściny oddalonej od M41 (pamir highway) o 18 km w kierunku północnym. Kilka chatynek, robiące pranie nad rzeką kobiety, pasące się bydło na zielonych połaciach trawy rosnącej wzdłuż płynącego potoku, specyficzny, przyjemny zapach palonego krowiego łajna i stacja meteo - wszystko na tle niesamowicie barwnego krajobrazu Pamiru - taki obraz wioski utknął mi w pamięci. Pożegnaliśmy się tu z naszymi towarzyszami podróży - Amerykaninem, Kanadyjką i Szwajcarem i w świetle ostrego, czerwonego blasku zachodzącego Słońca ruszyliśmy przed siebie. Obeszliśmy jezioro Bulunkul od południowego-wschodu i nad wypływającą z niego rzeczką rozbiliśmy namiot. Tafla jeziora połyskuje na wysokości 3734 m n.p.m.
O świcie ruszyliśmy nad jezioro Yoshikul. Krajobraz i samo miejsce sprawiało niezwykłe wrażenie - góry niczym wymodelowane z plasteliny - obłe, tylko delikatnie porozcinane niegłębokimi rynnami i dolinami, dużo mniejsze przewyższenia niż widzieliśmy w Wakhanie, barwne, delikatne piargi osypujące się z niewysokich tu zboczy, zielony pas trawy ciągnący się tylko wzdłuż potoku i surowe, kamieniste podłoże, do tego niesamowita cisza, którą przerywały krzyki ptactwa siedzącego nad jeziorem.
Naszym celem było dojście do Alichur - czyli mieliśmy do przejścia ponad 50 km po pustyni gór Pamiru.
Jezioro Yashikul położone jest na wysokości 3700 m n.p.m., jego długość wynosi 19 km, szerokość natomiast waha się od 1 do 4 km. Yashikul powstało w wyniku zablokowania rzeki Alichur poprzez osuwisko, będące następstwem trzęsienia ziemi. Naturalna tama ma 4 km długości i 100 m miąższości. Rzeka, która przelewa się z południowej krawędzi jeziora daje początek rzece Gunt - jednemu z większych dopływów rzeki Piandż. Pasterze wierzą, że jezioro jest domem dla ogromnych, magicznych zwierząt.... - "Tuya Suu" - wodny wielbłąd.
Próbowaliśmy przejść na drugą stronę doliny Alichur, do Sumantash, gdzie znajdują się ruiny twierdzy oraz gorące źródła Issyk Bulak o temp. 71st C, ale nie udało nam się przejść bagnistego ujścia tej rzeki. Sama dolina niezwykle kontrastuje z całym otoczeniem - tło stanowią szarobrunatne skały, a w dole oaza zieleni, wśród której pasły się pomrukujące jaki :)
Wspięliśmy się z powrotem na płaskowyż i obraliśmy kierunek Alichur. Pierwsze 10 km to krajobraz pustyni kamienistej... kolejne kilometry zaprowadziły nas do "świstakowej doliny" (świstaków jest tu od groma!), gdzie były 2 otwory wiertnicze z wodą mineralną. Tu zrobiliśmy sobie mały odpoczynek. Siedząc przy ujęciu nadjechała ekipa z Murgabu - i to byli jedyni ludzie jakiś spotkaliśmy na tej trasie. Około 18.00 pogoda się nieco zepsuła, zaczął wiać silny wiatr i kropić deszcz, ciemne chmury na horyzoncie nie wróżyły nic dobrego...ulokowaliśmy się zatem w jakiejś bocznej dolinie, rozbiliśmy namiot i poszliśmy spać. Burzy na szczęście nie było. Rano obserwowaliśmy świstaki i susły - te ostatnie zwłaszcza, bardzo ciekawskie wciąż nas podglądały ;-). o 14:00 dotarliśmy do Alichur...